Według doniesień medialnych polski oddział międzynarodowej jednej ze spółek sprzedawał przedsiębiorcom tłuszcze przemysłowe pod przykrywką tłuszczy spożywczych. Jeśli zarzuty okażą się prawdziwe, to jest to nie tylko przestępstwo karne polegające na oszustwie, ale również nieprzestrzeganie prawa żywnościowego, co doprowadziło do zafałszowania żywności. Z usług spółki korzystali producenci pasz oraz przedsiębiorcy z branży mięsnej. Mowa tutaj o interesach wartych setki milionów złotych.
Jaki był powód podjęcia tego typu działań? Okazuje się, że dość prozaiczny – mianowicie konkurencyjność na rynku w postaci stałego dostępu produktu. Przedsiębiorcy mieli świadomość, że zawsze będą mieli do niego dostęp i nie będzie konieczności oczekiwania na niego chociażby ze względu na konieczność przeprowadzenia kontroli weterynaryjnych na granicy polskiej w trakcie importu.
Czy po tym, jak sytuacja ta ujrzała światło dzienne konsumenci mogą czuć się bezpieczni? Z prowadzonego śledztwa wynika, że podmioty współpracujące z oskarżonym nie wiedziały o zafałszowywaniu, jednak nie stanowi to podstawy do braku przeprowadzania wewnętrznych badań lub kontroli. Czy stała dostępność surowców i konkurencyjność cenowa są ważniejsze, niż zdrowie i życie konsumentów? Jest wiele pytań pozostających bez odpowiedzi, które mogą podważyć zaufanie do producentów żywności.
W różnych sektorach rynku spożywczego możemy zauważyć tendencję do samoregulacji przedsiębiorców w celu zapewnienia bezpieczeństwa konsumentom, a także wyeliminowania praktyk niezgodnych z obowiązującymi przepisami. W tym przypadku podjęcie tego typu działań również jest możliwe, jednak wymaga konsekwencji i przede wszystkim współpracy przedsiębiorców na każdym etapie – od dostaw do produktu końcowego. Zwiększyłoby to prawdopodobieństwo zapewnienia bezpieczeństwa produktów spożywczych, a także ułatwiłoby organom państwowym podejmowanie odpowiednich kroków w stosunku do podmiotów nieprzestrzegających wymogów i zasad przewidzianych przepisami.