Prezes PGE ostrzega: ETS to jest coś od czego jednostronnie nie można uciec

Podziel się tym wpisem:

W obliczu wojny na Ukrainie, a co za tym idzie, kryzysu wywołanego destrukcyjnymi działaniami Władimira Putina, rosną obawy o bezpieczeństwo energetyczne zarówno Europy, jak i samej Polski. Pojawiają się także pytania o źródła, z których Polska w najbliższych latach będzie czerpać energię oraz ich jakość. W rozmowie z portalem wnp.pl, prezes PGE Wojciech Dąbrowski zapewniał o nieprzerwanie dobrej pracy spółki oraz opowiadał o sytuacji na rynku energetycznym.

Prezes PGE podkreślił, że jego spółka jest „największym producentem energii w Polsce” i to na niej spoczywa bezpieczeństwo energetyczne kraju. Zapewnił jednocześnie, że w kraju nie grożą nam blackouty. „Sytuacja w elektroenergetyce jest stabilna, staramy się żeby system działał normalnie, nie ma żadnych zagrożeń blackoutami” – dodał.

Przyznał, że zobowiązanie, które nałożył na spółkę premier dot. importu węgla został w tym roku zrealizowane. Do Polski zostało sprowadzone już 6 mln ton węgla. „Plan na kolejne miesiące jest aktualny i docelowo sprowadzimy ponad 10 mln ton” – wyjaśnił. Jednocześnie prezes PGE zaznaczył, że dystrybucją zajmuje się zarówno sama spółka, jak i we współpracy z samorządami. „Dziś dziennie wyjeżdża z portów 300 naszych samochodów, wyjeżdżają pociągi, to potężna operacja” – dodał.

Pieniądze na tą bezprecedensową operację pochodzą z zasobów spółki oraz „ze specjalnej linii kredytowej z gwarancją państwa”, którą dla PGE uruchomił BGK.

Każdy kryzys jest szansą

Wojciech Dąbrowski stwierdził, że obecna sytuacja na świecie (z naciskiem na rynek energetyczny) przypomina tą z lat 70′ ubiegłego wieku, „kiedy państwa OPEC wstrzymały dostawy ropy, jej cena wystrzeliła i wywołany został kryzys energetyczny”. „Dziś mamy to samo z gazem. Tamte turbulencje rozwinęły energetykę jądrową, przemysł małolitrażowej motoryzacji, czy inwestycje w technologie niskoemisyjne. Zakładam, że z tego kryzysu też wyjdziemy obronną ręką” – stwierdził.

W kolejnej części rozmowy, prezes PGE ostrzegł natomiast, że „zainteresowanie, żeby Polskę uzależnić gospodarczo, jest bardzo duże”. „Wyobraźmy sobie, że nasz sektor energii i paliw jest dziś w obcych rękach – mamy zagrożenie brakiem dostaw nie tylko energii, ale także ropy i gazu” – dodał.

W tej kwestii podał przykład firmy PGE Energia Ciepła, która obchodzi obecnie swoje pięciolecie. Powstała poprzez przejęcie aktywów francuskiego EDF. „Teraz, po pięciu latach mamy spółkę, która się rozwija, inwestuje w Polsce i dba o swoich pracowników” – powiedział prezes PGE.

Kłopotliwy ETS

Pytany o pomysł zawieszenia funkcjonowania w Polsce unijnego systemu handlu uprawnieniami do emisji CO2 (ETS) stwierdził, że będąc w roli decydenta, zawiesiłby system ETS tak, by w obliczu kryzysu przedsiębiorstwa energetyczne i przemysł w Europie „miały więcej środków na swobodne funkcjonowanie i inwestowanie”. „ETS to bowiem bardzo poważne obciążenie” – dodał.

„Unia naprawdę i poważnie powinna się zastanowić nad ulżeniem gospodarce, energetyce i obywatelom – stwierdził Wojciech Dąbrowski. (…) Robiliśmy analizy i jednostronne wyjście z ETS spowoduje potężne ryzyka dla państwa i firm energetycznych. W dyrektywie jest wyraźnie napisane, że w razie nieuiszczania opłat za emisje CO2 na zarządach spółek ciąży odpowiedzialność karna, a państwo będzie zmuszone je zapłacić w karach na rzecz UE. Mało tego, dyrektywa jest tak skonstruowana, że jeszcze TSUE może nałożyć karę, a ten jak wiemy działa bez jakiejkolwiek kontroli, czego przykład mieliśmy w głośnej sprawie naszego Turowa” – dodał.

Na uwagę, że pieniądze, które „PGE płaci za emisje, jednak wracają do polskiej gospodarki„, odpowiedział, że nie wszystkie. „W latach 2013-2021 13 mld zł nie wróciło” – podsumował.

Pełen wywiad z prezesem PGE Wojciechem Dąbrowskim dostępny jest: „Zainteresowanie, żeby Polskę uzależnić gospodarczo, jest bardzo duże”

Materiał sponsorowany

źródło: wnp.pl

fot. twitter/@Grupa_PGE